23 lutego 2015

Kiedy biegać gdy nie ma czasu na bieganie?

Czasami, gdy rozmawiam z kimś o bieganiu i sugeruję, że może mój rozmówca też zacząłby biegać to w odpowiedzi słyszę „ale ja nie mam czasu”. Otóż masz czas drogi rozmówco. Siedzenie przed telewizorem, komputerem (czytaj: facebook) to jest ten czas, który masz i który mógłbyś przeznaczyć na inwestycje w siebie, czyli bieganie. Uwierz, że wiem o czym piszę, bo przeszedłem długą drogę i też kiedyś twierdziłem, że „nie mam czasu”. Co ja takiego robiłem, że nie miałem czasu? Głównie leżałem.

Dużo ostatnio pisałem o finansach, a jak wiadomo nie samymi finansami człowiek żyje więc tym razem dla odmiany zapraszam na wpis o bieganiu. Nie chcę na tym blogu pisać o tym ile kilometrów przebiegłem w ostatnim miesiącu i zachwalać butów w jakich biegałem (choć mam na ten temat pewien pogląd, którym niebawem się podzielę). Takich blogów jest już wiele. Jestem totalnym amatorem więc nie będę wysilał się i udawał kogoś kim nie jestem i nie znajdziesz tu gotowych planów treningowych. Ja postaram się pokazać pasję z nieco innej strony – może kogoś tym zainspiruje do biegania.  

Ale do rzeczy… w zeszłym roku, gdy miałem nieco więcej czasu na bieganie (był tylko jeden syn) stosowałem urozmaicone treningi. Były interwały, długie wybiegania, biegi w tempie progowym itd. Jednym słowem niemal profesjonalny amator. Teraz czasu na bieganie mam zdecydowanie mniej, mam dwójkę małych dzieci i każdą wolną chwilę staram się spędzać z nimi. Kiedy więc biegam? Kiedy tylko mogę.

Lepsza organizacja

Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem gdy „straciłem” swój czas na bieganie była próba lepszego przeorganizowania swojego dnia. Każdy kto biegał, trenował wie jak istotne jest rozplanowanie choćby pory jedzenia i biegania. Niektórzy mogą biegać od razu po posiłku, inni (w tym ja) muszą mieć dłuższą dwu lub nawet trzy godzinną przerwę przed bieganiem. Lepsza organizacja może w takim przypadku polegać choćby na takim ustaleniu pory posiłku w pracy, aby można było biegać od razu po pracy (a właściwie z pracy). 

Szukanie okazji czyli jak połączyć przyjemne z pożytecznym

Wyobraź sobie, że masz do pracy całkiem niedaleko np. kilka kilometrów. Już widzę zastrzeżenia typu: „ale ja nie mam prysznica w pracy”. Ok ale pewnie masz w domu. Możesz biegać z pracy do domu. Masz do pracy daleko i dojeżdżasz pociągiem, autobusem? Zawsze możesz wysiąść w drodze powrotnej wcześniej i przebiec się do domu. Ja właśnie tak robię. Pogodziłem się z tym, że na razie nie będę poprawiał swoich życiówek i nie mam czasu na treningi ale staram się znaleźć wolne chwile na zwykłe swobodne bieganie. Staram się też, żeby bieganie nie odbywało się kosztem czasu spędzonego z dziećmi. Wielokrotnie wracając z pracy wysiadałem przystanek wcześniej i biegłem po drodze robiąc jeszcze zakupy. Dobiegając do domu wyglądałem dość śmiesznie truchtając z plecakiem i dwiema siatkami w rękach ale za to miałem dużo frajdy. Przestałem liczyć na wynik, a zamiast tego skupiłem się na samej przyjemności biegania. Scott Jurek – słynny ultramaratończyk i przy okazji wegetarianin – w swojej książce „Jedz i biegaj” radził, że jeśli masz zrobić zakupy to pobiegnij na nie i ewentualnie umów się z kimś kto odbierze je ze sklepu. Czytając te słowa wydały mi się bardzo dziwne… no bo jak bieganie to bieganie, a nie jakieś tam podbiegi na zakupy. Teraz rozumiem to lepiej. Takie podbiegi to dla mnie szansa na bieganie. Nie zrobię w ten sposób znacznego kilometrażu ale pobiegam dla siebie, dla lepszego samopoczucia.

Bieganie w nocy ma swój urok

Zdarza mi się także biegać w nocy, około 22:00 – 23:00, czasami ciut później. Takie bieganie ma swoje zalety. Mam poczucie, że wszystko w domu „załatwiłem”, wszyscy już śpią a ja mogę się jeszcze chwilę zrelaksować. Poza tym ulice są puste, ruch dużo mniejszy. Wieczorami miasto potrafi wyglądać zupełnie inaczej Trzeba jednak uważać na siebie i raczej nie zagłębiać się w ciemne uliczki i nieznane okolice. Część osób biegająca późno wieczorem ma po biegu problem z zaśnięciem. Cóż, ja takich problemów nie mam. Mam ogromny niedobór snu (masz małe dzieci? to wiesz co mam na myśli ) więc nawet zastrzyk endorfin przed snem nie jest dla mnie żadną przeszkodą w zaśnięciu.

Bieganie zamiast trenowania

Takie, swobodne bieganie ma też swoje ogromne plusy. Zamiast skupiać się na wyniku pozwala skupić się na relaksie. Tak, tak. Aktualnie biegam, żeby odpocząć i jest mi z tym bardzo dobrze. Jeśli jeszcze nie biegasz to właśnie od tego radzę zacząć: od obudzenia w sobie przyjemności do biegania, a w dopiero później na skupieniu się na osiągnięciu określonego celu. Odwrotna sytuacja może spowodować szybkie zniechęcenie się do treningów i w konsekwencji całkowitą rezygnację z biegania. Jeśli natomiast już biegasz i trenujesz to mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Jeśli nadejdzie taka sytuacja, że nie będziesz miał czasu na treningi to zawsze zostanie Ci czas na zwykłe bieganie. Jak bardzo się chce to zawsze da się rozszerzyć 24 godziny i wcisnąć gdzieś trochę czasu na odrobinę przyjemności jaką jest bieganie. Może nie codziennie ale i tak zawsze lepsze to niż leżenie na kanapie.

Będę wdzięczny za wszelkie sugestie w komentarzach jak połączyć bieganie z kompletnym brakiem czasu. Obiecuję wypróbować każdą dobra radę.

foto

7 komentarzy:

  1. Ja wybrałem podobnie jak ty wieczorno-nocne bieganie. Zaczynam zwykle po 22, albo 23, czasem wracam z treningu nawet po północy. daje to radę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze wiedzieć, że nie jestem sam w tym szaleństwie :-)

    Najlepsze w tym wszystkim jest to, że jak nie biegałem to nie miałem na nic siły, a jak biegam to mimo, że niedosypiam to mam mnóstwo energii i siły. Warto więc znaleźć zawsze chwilę na nawet krótki bieg - nawet przed snem. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ktoś lubi biegać, to fajnie. Ja niestety nie lubię. Do autobusu mi się nie chce dobiec, a co dopiero "zrobić" np. 10 km.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny i ciekawy blog do obejrzenia i poczytania w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wszystkiego czego sie chciałem dowiedzieć jest na tym blogu dziekuje!



    OdpowiedzUsuń